...jak pewnie wiecie od jakiegoś czasu robię kurs na prawo jazdy... po przeprowadzce na naszą wieś, dokument ten jest mi niezbędny do funkcjonowania... np odbierania dzieci z przedszkola.
Okazało się, że mimo paraliżującego strachu przed potrąceniem kogoś, wjechania w inne auto itp jeżdżę nieźle... co więcej - sprawia mi to niesamowita przyjemność, wycisza i uspakaja...
Jutro kolejne podejście do zdania egzaminu teoretycznego... to już trzecie podejście... to egzamin, do którego uczyłam się chyba najbardziej, niż do jakiegokolwiek innego w życiu... ale nic to... przy ostatnim rozdaniu pytań śmiałam się do konsoli, wprowadzając w stan konsternacji egzaminatora... ale jak tu się nie śmiać, skoro człowiek posiadający wiedzę, myślący i mający świadomość, iż zawalić egzamin może jedynie przez swoje głupie nerwy - otrzymuje pytania typu "w jakiej kolejności zapakujesz bagaż do bagażnika"?
Na jutrzejszy egzamin nie uczę się już wcale... może wieczorem przeczytam jeszcze raz kodeks i zrobię kilka testów ale... co mi to da? wychodzi na to, ze teraz by zdać teorię trzeba mieć szczęście... a ja... no cóż... szczęścia w grach losowych nie posiadam;)
Myślcie o mnie ciepło jutro od 7 rano - za co z góry Wam dziękuję...
Trzymam kciuki aby sie udało!!! Mój syn zdał za pierwszym razem - chyba dlatego,że w ogóle się nie denerwował-to jest pewnie klucz do sukcesu:)
OdpowiedzUsuń