piątek, 8 lutego 2013

upragnione prawo jazdy...

...jak pewnie wiecie od jakiegoś czasu robię kurs na prawo jazdy... po przeprowadzce na naszą wieś, dokument ten jest mi niezbędny do funkcjonowania... np odbierania dzieci z przedszkola.

Okazało się, że mimo paraliżującego strachu przed potrąceniem kogoś, wjechania w inne auto itp jeżdżę nieźle... co więcej - sprawia mi to niesamowita przyjemność, wycisza i uspakaja...

Jutro kolejne podejście do zdania egzaminu teoretycznego... to już trzecie podejście... to egzamin, do którego uczyłam się chyba najbardziej, niż do jakiegokolwiek innego w życiu... ale nic to... przy ostatnim rozdaniu pytań śmiałam się do konsoli, wprowadzając w stan konsternacji egzaminatora... ale jak tu się nie śmiać, skoro człowiek posiadający wiedzę, myślący i mający świadomość, iż zawalić egzamin może jedynie przez swoje głupie nerwy - otrzymuje pytania typu "w jakiej kolejności zapakujesz bagaż do bagażnika"?

Na jutrzejszy egzamin nie uczę się już wcale... może wieczorem przeczytam jeszcze raz kodeks i zrobię kilka testów ale... co mi to da? wychodzi na to, ze teraz by zdać teorię trzeba mieć szczęście... a ja... no cóż... szczęścia w grach losowych nie posiadam;)

Myślcie o mnie ciepło jutro od 7 rano - za co z góry Wam dziękuję...

1 komentarz:

  1. Trzymam kciuki aby sie udało!!! Mój syn zdał za pierwszym razem - chyba dlatego,że w ogóle się nie denerwował-to jest pewnie klucz do sukcesu:)

    OdpowiedzUsuń