piątek, 29 marca 2013

okołowielkanocnie...

cóż ja Wam napisać mogę? nastroju świątecznego brak... za oknem nie dość, że hula wiatr to do pary sobie śnieżycę dobrał... pogoda więc iście wiosenna...

na polu przed śniegiem uciekają zające, na płocie ptaszęta kwilą, nasłuchując czy Pani wiosna odpowie... sarny grzebią kopytkami w śniegu poszukując pożywienia...

u nas wirus bostoński sieje spustoszenie - siedzimy w domu już trzeci tydzień.. całe świąteczne plany wyjazdowe wzięły w łeb...

świątecznie nie robię nic... po prostu mi się nie chce... jestem zmęczona i "wypluta"...

by jednak ciut koloru w ten ponury nastrój wpleść, oto nasze zajączki wielkanocne:













uszu nie zdejmują co przypomina mi o tym, że za chwilę święta;) także od watahy naszej:



dla Was wszystkich - dziękuję, że chce Wam się "mnie" czytać:)

jeszcze jedną prośbę mam... nie dla siebie, dla znajomej i jej córeczek... bliźniaczki urodziły się dużo przed czasem - pomyślcie o nich ciepło w te święta, pomódlcie się, potrzymajcie kciuki... co kto może... niech dziewczyny nabierają sił i ich rodzice również i szybko będą razem - tego dla nich na te święta życzę sobie i ja.

1 komentarz:

  1. Piękne te twoje zajączki wielkanocne:)) ja spędzam Świeta na wsi w gospodarstwie agroturystycznym-jest bosko i nic nie musze robic bo też jestem wypluta do granic wytrzymałości.
    Wszystkiego dobrego i spokojnych Świąt:))

    OdpowiedzUsuń