czwartek, 2 lipca 2009

efekt motyla...

Zdarzyło nam się dziś, po długim i ciężkim dniu w rozjazdach, przysiąść na ławeczce w parku...
dziecie uradowane biegało w tą i z powrotem, ptaki śpiewały a na gałęzi przysiadł motyl...
piękny był to okaz więc go podziwialiśmy:) motyl sfrunął z gałęzi i niczego się nie bojąc zasiadł na czapie Nellki, posiedział tak chwilkę, poderwał się do góry i spoczął na alejce tuż przy naszej ławeczce... podeszłam z żabą pooglądać to cudo - oglądałyśmy go sobie tak z 5 minut, aż motyl ów postanowił znów poderwać się do lotu zasiadając tym razem na kolanach Kuby mego... poszłyśmy za nim... oglądałyśmy więc naszego gościa podziwiając jego mieniące się w słońcu kolory... minęło kolejne 5 minut może więcej... ciężko mierzyć czas patrząc na takie zjawisko:) motyl znów rozpostarł swoje skrzydła, wzbił się do góry i tym razem przycupnął na moim czole... po chwili odleciał... więcej go nie widzieliśmy...

piękne to było i takie zastanawiające... dlaczego akurat nas wybrał? czemu każdemu z nas poświęcił swój cenny czas? czy chciał coś przekazać? tak wiele pytań i żadnych odpowiedzi... myślę że jeszcze życie zweryfikuje znaczenie odwiedzin motyla:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz