czwartek, 21 marca 2013

w poszukiwaniu czegoś dla siebie... sutasz.

biżu robioną techniką sutaszu uwielbiam od czasu otrzymania kolczyków od wspaniałej kobietki i guru od sutaszu - anya.es :)

Jako, iż sutasz bardzo trafia w gusta me, chciała bym mieć więcej i więcej a najnormalniej w świecie nie stać mnie na dzieła wyjątkowych kobiet sutasz popełniających... postanowiłam coś zdziałać sama...

Tak też kilka dni temu (dokładnie cztery) przyszła do mnie paczka z jak się okazało mizerną ilością akcesoriów do tworzenia biżuterii techniką sutaszu. 

Zaczęłam dość śmiesznie, zdecydowanie niezdarnie aczkolwiek, niektórzy uważają iż uroczo;)

oto to sowostwór:



i jeśli myślicie, że tak nieudolna próba stworzenia czegoś na kształt sutaszu mnie zniechęciła to jesteście w błędzie...

w tym samym dniu powstała zawieszka z kabaszonem szklanym oraz zaklętą w nim sową, czas temu jakiś przeze mnie narysowaną...




jak wiemy praktyka czyni mistrza, a że dzieci chore i tak na mnie wisiały i wstać by zrobić coś twórczego nie mogłam... siedziałam więc tuląc potomstwo i wyszywając... 

tak powstał jeden kolczyk... drugi pojawi się później;)




i dzień się skończył... 

dnia kolejnego zasiadłam do zestawy dla sąsiadki mej - bo jak wiadomo dobra sąsiadka to skarb i zrobić dobrze jej czasem trzeba...

powstał komplet w ulubionych kolorach sąsiadki mej i moich przy okazji, który przez chwilę nawet chciałam sobie zostawić:P



komplet leży i czeka aż wyzdrowiejemy by zostać doręczonym....

w tym samym dniu powstały również kolczyki z łapką... jakoś ten fach w końcu doskonalić należy...



przed snem na warsztacie miałam bransoletkę i kolczyk... kolczyk skończyłam dnia następnego, jednak jak się okazuje zaczynać pracę po nocy, będą zmęczoną nie wróży dobrze... komponentów do stworzenia drugiego kolczyka zabrakło...



...za to moja mama przeszukała zakamarki swoich szuflad i obdarowała mnie koralikami różnymi z lat 80tych:)

dzień trzeci - skończyłam bransoletkę i jestem bardzo z siebie dumna:)




dorobiłam również drugi kolczyk do już wcześniej wspomnianego...



teraz mam w domu masę biżuterii sutaszopodobnej i brak sznurków by tworzyć dalej:(

no dobra, nie tak do końca;) wczoraj mama ma poprosiła bym wykonała bransoletkę dla córeczki siostry mej ciotecznej...

tak więc w dniu czwartym czyli dziś powstała bransoletka na małą dziewczęcą łapkę... teraz do soboty będę umierała z nerwów czy przez dziecię zostanie zaakceptowana...




to by było na tyle... zaraz usiądę jeszcze by coś podłubać ale jak pisałam wszystko mi się kończy więc za wiele nie zrobię... mam nadzieję, że choć trochę ucieszyłam oczy Wasze i choć błędów jeszcze popełniam całą masę to brnę dalej bo sprawia mi to olbrzymią przyjemność, wycisza i uspakaja:)

dziękuję za uwagę:)

1 komentarz:

  1. Dla mnie to czarna magia ale Twoja biżuteria wyglada bardzo fajnie. Ja jednak chyba bym nie dała rady tego zrobić. Zostane przy szydełku-to mnie uspokaja i relaksuje:))

    OdpowiedzUsuń